CraftConf Diversity Scholarship
CraftConf to duża konferencja odbywająca się w Budapeszcie jak się okazuje bardzo interdyscyplinarna. Szczerze powiedziawszy ja spodziewałam się bardziej ogólnej, zwinnej i miękkiej zawartości prezentacji. Konferencja jednak miała bardzo zróżnicowane prezentację w bardzo różnych technologiach, a wspólnym elementem było tylko rzemiosło. Często widać było iż prelegenci dodawali element rzemiosła do swoich już gotowych prezentacji, jednak wychodziło to całkiem dobrze. Zachęcam do obejrzenia nagrań.
Konferencja jest międzynarodowa. Zarówno pod względem zaproszonych prelegentów jaki uczestników, najwięcej było słychać oczywiście węgierskiego ale również niemieckiego, troszkę polskiego i dużo angielskiego. Być może języków było jeszcze więcej a tylko ja ich nie rozpoznałam. Założycielką konferencji jest Włoszka, a Budapeszt wybrany został ze względu na centralną lokalizację w Europie.
Wszystkie te elementy oraz ilość dużych sponsorów sprzyjają różnorodności.
Dodatkowo konferencja ma Diversity Scholarship, z którego ja skorzystałam.
Nie chcę tutaj wchodzić w szczegóły dlaczego zdecydowałam się po raz pierwszy skorzystać z takiego programu jednak sama nie byłabym w stanie opłacić biletów. W tym roku prawie wszystkie konferencję opłacam z własnej kieszeni. Dużo mówi się o tym że nie ważne jest posiadanie ważne jest przeżywanie a dla mnie przeżywanie konferencji jest ważnym elementem życia, czasem nawet dającym szczęście.
CraftConf to droga konferencja, program o różnorodności zapewniał bilety darmowe oraz ewentualne zwroty kosztów pobytu i dojazdu. Ja z tej opcji nie skorzystałam. Konferencja miała do rozdania 100 biletów natomiast skorzystało 67 osób. Różnorodność to nie tylko program dla kobiet, to również program dla ludzi różnych kolorów, ludzi niepełnosprawnych oraz ludzi z różną orientacją seksualną.
Zastanawia mnie dlaczego nie została wykorzystana pełna pula biletów. Czy to kwestia niskiej liczby zgłoszonych czy też inne powody.
Być może to bijas wynikające z faktu że skorzystałam z programu różnorodności, być może to kwestia tego że konferencja była inna niż konferencje na których zazwyczaj bywam. Jednak mam wrażenie że naprawdę było widać ilość kobiet i różnorodność ludzi ogólnie, również różnorodność mężczyzn ze względu na narodowość.
Ostatnio wydarzyło się kilka rzeczy w internecie.
Może chronologicznie Zacznijmy od gotujących się żab czyli Boiling Frogs 2018.
Świetna, naprawdę świetna konferencja, poświęcona raczej nie samemu programowaniu a bardziej zbliżona CraftConf i koncentrująca się na jakości wytwarzania oprogramowania, ale również projektowania aplikacji i to dużej skali. Całkowicie po polsku za co ją dodatkowo cenię.
Zaraz po konferencji pojawił się post na Twitterze który wszyscy zignorowali o ilości kobiet prelegentów.
BoilingFrogs komentarz na Twitterze.
Kilka dni później wybuchła wojna w internecie ponieważ jedna dziewczyna zaczęła atakować Code Europe które miało tylko jedną kobietę prelegenta. Wojna dość konkretnie się rozbudowała, pisał o niej również Maciek Aniserowicz. Wielu międzynarodowych prelegentów wycofało się z uczestnictwa, ze względu na własną politykę kiedy występują jako prelegenci. Jak np. John Skeet zachęcam do posłuchania jego motywacjiw tym podcascie.
A tutaj kilka linków do dyskusji:
https://www.facebook.com/maniserowicz/posts/1632073913514537
https://twitter.com/SE23lifeChris/status/984182846469394432?s=20
https://twitter.com/bogdant/status/984502948309946368?s=20
Wojna ta była dość anty-konstruktywna w odniesieniu do Code Europe (plan biznesowy) oraz do typowo polskich konferencji które nie zapraszają prelegentów zagranicznych.
W Krakowie jesienią odbywa się konferencja która jest dużą międzynarodową konferencją. DevConf bo o niej mowa opublikowała post na Facebooku https://www.facebook.com/devconfpl/posts/870064026531187 w którym mówi o różnorodności i komunikacji i kilku innych aspektach ważnych w budowaniu dobrej atmosfery konferencji. W moim odczuciu post bardzo pozytywny. Odcinający się od złego i pozytywnie patrzący w przyszłość. Oczywiście ten post również wywołał polemikę tym razem u Gutka https://www.facebook.com/GutkowskiJakub/posts/1704072529628557
Do tych wszystkich elementów dochodzą jeszcze moje dyskusję z najlepszym przyjacielem który uwielbia polemikę.
Z wszystkich tych strzępków informacji wyłania się jeden wzór a mianowicie mylenie różnorodności z równością i sprawiedliwością.
A są to trzy diametralnie różne koncepcje.
Pamiętajcie czytając to że to tylko i wyłącznie moje zdanie i moje odczucie.
Będę się ograniczać do problemu kobiet ponieważ jest mi on najbliższy oraz właśnie ze względu na specyfikę Polski. Bardzo ciężko u nas o ludzi odmiennych, ogólnie rzecz ujmując. Wydaje się że najwięcej może być różnych orientacji seksualnych lub wyznań, wierzeń. Jednak są to rzeczy które nie są widoczne na zewnątrz i nie są pokazywane. Jest jeszcze jedna rzecz którą widać a mianowicie wiek. Dyskryminacja ze względu na wiek jest również zagrożeniem w IT. Jednak nie w polskim IT. Ze względu na naszą historię, na przykład stan wojenny, troszkę brakuje ludzi starszych oraz ludzi doświadczonych. Bo właściwie brakuje jednego pokolenia.
O różnorodności mówimy ponieważ chcemy, idąc za trendem światowym zwiększać ilość kobiet w IT, zarówno dlatego że jest mało programistów jak i dlatego że inny punkt widzenia korzystnie wpływa na wyniki finansowe. I to właśnie wyniki finansowe powinny być wyznacznikiem tego czy chcemy coś robić czy nie ponieważ najważniejszy jest klient. Zwiększenie liczby kobiet poszerza perspektywę, pozwola dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Oczywiście jeśli różnorodność nie jest tylko frazesem, a faktem w projekcie czy firmie. Nie mówimy tutaj tylko o programistkach. Wystarczy że po prostu w zespole będzie jakaś kobieta, której głos będzie się w projekcie liczył.
Dużo na CraftConf mówiono o 'plemienności'. Choćby otwierająca sesja przekonywała że należy się przejmować serwerlesem, nie dlatego że to nowe plemię, a dlatego że jest to zmiana infrastrukturalna.
Plemiona są różne i jest ich bardzo dużo. Np.: C#, Java, JavaScript...; OO, FP...; DevOps, Azure, Aws…; Programiści, testerzy, graficy...; 8-16, pasjonaci…
Pewnie jeszcze wiele podziałów mozna wymyślić choćby: wegetarianie, mięsożercy..., pijący, nie pijący…, polibuda, uniwerek..., magister, inżynier…,…
Plemienności, przyzwyczajenia (bo zawsze tak robiliśmy), strach przed nowym, strach przed zmianą. Wszystko to powoduje bardzo dużą inercje naszych działań i podejmowanych decyzji. Plemienność powoduje wiele negatywnych reakcji i emocji do ludzi z innych plemion niż nasze.
Plemiona stały się nawet formalną próbą przeniesienia emocji, terytorializmu, oddania i zaangażowania firmom i projektom. Nie jestem przekonana czy wymuszanie tych relacji daje pożądane efekty.
Ale emocje związane z plemiennością kierują nami nadal. Świat wokół nas bardzo się zmienił, technologia, komunikacja, globalizacja są wszechobecne. Natomiast ludzie jako istoty społeczne niewiele się zmienili od czasu plemienności. Zmieniły się tylko definicje grup społecznych do których przynależymy.
Ale wracając do różnorodności. Trudno przy tylu podziałach i tych wszystkich przepychankach między plemionami znaleźć swoje miejsce. A gdy podział uwzględnia cechy zauważalne gołym okiem jest jeszcze trudniej znaleźć swoje miejsce. Trudniej jest eksperymentować i czuć się na swoim miejscu. Trudniej jest uważać się za dobrego programistę gdy tak wielu zakłada że jest inaczej. Oczywiście nie wszyscy są przeciwni kobietom. Ale im mniej jest kobiet, tym stereotypy są mocniejsze. Tym trudniej kobietom jest wejść do nowego plemienia. Czy to będzie nowy zespół, projekt, meetup, czy np. konferencja (od strony bycia prelegentem). To właśnie o poziom trudności chodzi. Świetny artykuł: Straight white male the lowest difficulty setting there is
Jeśli to jest mało adekwatny przykład pomyśl że jesteś mięsożercą, uwielbiasz mięsko z grila ale przychodzisz na imprezę wegetariańską. Nikt Ci nie broni jeść mięsa, nikt Ci nie przeszkadza w jego pieczeniu, ale mięso musisz przynieść sam, dodatki są niedostosowane a wszyscy jedzą warzywa. Jeden z moich mięsożernych znajomych bardzo negatywnie reaguje na widok warzyw. Czy to jest miło spędzony czas? W zależności od ludzi, napewno w większości przypadków tak, jednak mógłby być lepszy, mógłby być bardziej konfortowy.
Nie chodzi o sprawiedliwość, jej nigdy nie było nigdy nie będzie. I na pewno nie jest sprawiedliwe staranie się o powiększenie liczby kobiet w IT. Odgórny przydział miejsc na konferencji dla kobiet nie jest sprawiedliwy i będzie zawsze źle odbierany. Nie jest sprawiedliwa zniżka dla kobiet. Ale nie jest też sprawiedliwe niższe wynagrodzenie dla kobiet, czy trudniejszy dostęp do konferencji. Nie chodzi o równość, myślę że tutaj nawet nie trzeba rozwijać myśli. Chodzi o różnorodność, chodzi o przyznanie że jest to coś czego chcemy i powolna zmiana myślenia, prowadząca do stwierdzenia że nie jest to nic strasznego. Powolna zmiana, tak aby nie zaburzać plemienności, tak aby nie stwarzać zagrożenia obecnemu zastałemu myśleniu, tak aby nie wywoływać wojen.
Każda dyskusja która się odbywa na ten temat, jest wskazana. Jeśli się nic nie mówi i zamiata problem pod dywan, zaczyna się niewygodnie chodzić, jednak problemu nie ma.
Za każdym razem gdy podnosi się taka dyskusja chciałbym coś powiedzieć, coś co sprawi że będzie lepiej, że takie dyskusje nie beda miały sensu i celu bo nie będzie już problemu. Za każdym też razem zastanawiam się dlaczego żadna dziewczyna się nie wypowiada. Dlaczego nie robię tego ja, skoro bym chciała?
Moje postrzeganie świata jest zaburzone, jest moje. Dla mnie problem istnieje, śmierć przez tysiąc skaleczeń papierem jest prawdziwa. Jeden głupi tekst 'a programowałaś już coś wcześniej?' nie boli. Jendak dziesiątki takich tekstów budują negatywne podejście do grupy większościowej i założenie z mojej strony że poziom trudności jest wyższy.
Dziesiątki tekstów powodują niechęć. Brak motywacji do działania. Do przekazywania wiedzy. Do uczenia się. Do posiadania zdania które z dużym prawdopodobieństwem będzie zignorowane.
Przez moje postrzeganie świata jestem niewłaściwą osobą do stawania do tej bitwy. Przez ilość skaleczeń nie chcę przyjmować kolejnych z premedytacją.
A jednak zebrałam się w sobie i napisałam ten post. Bo uważam że:
Każda próba zwiększenia różnorodności jest dobra, bo wywołuje kontrowersje i dyskusję.
Konferencja jest międzynarodowa. Zarówno pod względem zaproszonych prelegentów jaki uczestników, najwięcej było słychać oczywiście węgierskiego ale również niemieckiego, troszkę polskiego i dużo angielskiego. Być może języków było jeszcze więcej a tylko ja ich nie rozpoznałam. Założycielką konferencji jest Włoszka, a Budapeszt wybrany został ze względu na centralną lokalizację w Europie.
Wszystkie te elementy oraz ilość dużych sponsorów sprzyjają różnorodności.
Dodatkowo konferencja ma Diversity Scholarship, z którego ja skorzystałam.
Nie chcę tutaj wchodzić w szczegóły dlaczego zdecydowałam się po raz pierwszy skorzystać z takiego programu jednak sama nie byłabym w stanie opłacić biletów. W tym roku prawie wszystkie konferencję opłacam z własnej kieszeni. Dużo mówi się o tym że nie ważne jest posiadanie ważne jest przeżywanie a dla mnie przeżywanie konferencji jest ważnym elementem życia, czasem nawet dającym szczęście.
CraftConf to droga konferencja, program o różnorodności zapewniał bilety darmowe oraz ewentualne zwroty kosztów pobytu i dojazdu. Ja z tej opcji nie skorzystałam. Konferencja miała do rozdania 100 biletów natomiast skorzystało 67 osób. Różnorodność to nie tylko program dla kobiet, to również program dla ludzi różnych kolorów, ludzi niepełnosprawnych oraz ludzi z różną orientacją seksualną.
Zastanawia mnie dlaczego nie została wykorzystana pełna pula biletów. Czy to kwestia niskiej liczby zgłoszonych czy też inne powody.
Być może to bijas wynikające z faktu że skorzystałam z programu różnorodności, być może to kwestia tego że konferencja była inna niż konferencje na których zazwyczaj bywam. Jednak mam wrażenie że naprawdę było widać ilość kobiet i różnorodność ludzi ogólnie, również różnorodność mężczyzn ze względu na narodowość.
Ostatnio wydarzyło się kilka rzeczy w internecie.
Może chronologicznie Zacznijmy od gotujących się żab czyli Boiling Frogs 2018.
Świetna, naprawdę świetna konferencja, poświęcona raczej nie samemu programowaniu a bardziej zbliżona CraftConf i koncentrująca się na jakości wytwarzania oprogramowania, ale również projektowania aplikacji i to dużej skali. Całkowicie po polsku za co ją dodatkowo cenię.
Zaraz po konferencji pojawił się post na Twitterze który wszyscy zignorowali o ilości kobiet prelegentów.
BoilingFrogs komentarz na Twitterze.
Kilka dni później wybuchła wojna w internecie ponieważ jedna dziewczyna zaczęła atakować Code Europe które miało tylko jedną kobietę prelegenta. Wojna dość konkretnie się rozbudowała, pisał o niej również Maciek Aniserowicz. Wielu międzynarodowych prelegentów wycofało się z uczestnictwa, ze względu na własną politykę kiedy występują jako prelegenci. Jak np. John Skeet zachęcam do posłuchania jego motywacjiw tym podcascie.
A tutaj kilka linków do dyskusji:
https://www.facebook.com/maniserowicz/posts/1632073913514537
https://twitter.com/SE23lifeChris/status/984182846469394432?s=20
https://twitter.com/bogdant/status/984502948309946368?s=20
Wojna ta była dość anty-konstruktywna w odniesieniu do Code Europe (plan biznesowy) oraz do typowo polskich konferencji które nie zapraszają prelegentów zagranicznych.
W Krakowie jesienią odbywa się konferencja która jest dużą międzynarodową konferencją. DevConf bo o niej mowa opublikowała post na Facebooku https://www.facebook.com/devconfpl/posts/870064026531187 w którym mówi o różnorodności i komunikacji i kilku innych aspektach ważnych w budowaniu dobrej atmosfery konferencji. W moim odczuciu post bardzo pozytywny. Odcinający się od złego i pozytywnie patrzący w przyszłość. Oczywiście ten post również wywołał polemikę tym razem u Gutka https://www.facebook.com/GutkowskiJakub/posts/1704072529628557
Do tych wszystkich elementów dochodzą jeszcze moje dyskusję z najlepszym przyjacielem który uwielbia polemikę.
Z wszystkich tych strzępków informacji wyłania się jeden wzór a mianowicie mylenie różnorodności z równością i sprawiedliwością.
A są to trzy diametralnie różne koncepcje.
Pamiętajcie czytając to że to tylko i wyłącznie moje zdanie i moje odczucie.
Będę się ograniczać do problemu kobiet ponieważ jest mi on najbliższy oraz właśnie ze względu na specyfikę Polski. Bardzo ciężko u nas o ludzi odmiennych, ogólnie rzecz ujmując. Wydaje się że najwięcej może być różnych orientacji seksualnych lub wyznań, wierzeń. Jednak są to rzeczy które nie są widoczne na zewnątrz i nie są pokazywane. Jest jeszcze jedna rzecz którą widać a mianowicie wiek. Dyskryminacja ze względu na wiek jest również zagrożeniem w IT. Jednak nie w polskim IT. Ze względu na naszą historię, na przykład stan wojenny, troszkę brakuje ludzi starszych oraz ludzi doświadczonych. Bo właściwie brakuje jednego pokolenia.
O różnorodności mówimy ponieważ chcemy, idąc za trendem światowym zwiększać ilość kobiet w IT, zarówno dlatego że jest mało programistów jak i dlatego że inny punkt widzenia korzystnie wpływa na wyniki finansowe. I to właśnie wyniki finansowe powinny być wyznacznikiem tego czy chcemy coś robić czy nie ponieważ najważniejszy jest klient. Zwiększenie liczby kobiet poszerza perspektywę, pozwola dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Oczywiście jeśli różnorodność nie jest tylko frazesem, a faktem w projekcie czy firmie. Nie mówimy tutaj tylko o programistkach. Wystarczy że po prostu w zespole będzie jakaś kobieta, której głos będzie się w projekcie liczył.
Dużo na CraftConf mówiono o 'plemienności'. Choćby otwierająca sesja przekonywała że należy się przejmować serwerlesem, nie dlatego że to nowe plemię, a dlatego że jest to zmiana infrastrukturalna.
Plemiona są różne i jest ich bardzo dużo. Np.: C#, Java, JavaScript...; OO, FP...; DevOps, Azure, Aws…; Programiści, testerzy, graficy...; 8-16, pasjonaci…
Pewnie jeszcze wiele podziałów mozna wymyślić choćby: wegetarianie, mięsożercy..., pijący, nie pijący…, polibuda, uniwerek..., magister, inżynier…,…
Plemienności, przyzwyczajenia (bo zawsze tak robiliśmy), strach przed nowym, strach przed zmianą. Wszystko to powoduje bardzo dużą inercje naszych działań i podejmowanych decyzji. Plemienność powoduje wiele negatywnych reakcji i emocji do ludzi z innych plemion niż nasze.
Plemiona stały się nawet formalną próbą przeniesienia emocji, terytorializmu, oddania i zaangażowania firmom i projektom. Nie jestem przekonana czy wymuszanie tych relacji daje pożądane efekty.
Ale emocje związane z plemiennością kierują nami nadal. Świat wokół nas bardzo się zmienił, technologia, komunikacja, globalizacja są wszechobecne. Natomiast ludzie jako istoty społeczne niewiele się zmienili od czasu plemienności. Zmieniły się tylko definicje grup społecznych do których przynależymy.
Ale wracając do różnorodności. Trudno przy tylu podziałach i tych wszystkich przepychankach między plemionami znaleźć swoje miejsce. A gdy podział uwzględnia cechy zauważalne gołym okiem jest jeszcze trudniej znaleźć swoje miejsce. Trudniej jest eksperymentować i czuć się na swoim miejscu. Trudniej jest uważać się za dobrego programistę gdy tak wielu zakłada że jest inaczej. Oczywiście nie wszyscy są przeciwni kobietom. Ale im mniej jest kobiet, tym stereotypy są mocniejsze. Tym trudniej kobietom jest wejść do nowego plemienia. Czy to będzie nowy zespół, projekt, meetup, czy np. konferencja (od strony bycia prelegentem). To właśnie o poziom trudności chodzi. Świetny artykuł: Straight white male the lowest difficulty setting there is
Jeśli to jest mało adekwatny przykład pomyśl że jesteś mięsożercą, uwielbiasz mięsko z grila ale przychodzisz na imprezę wegetariańską. Nikt Ci nie broni jeść mięsa, nikt Ci nie przeszkadza w jego pieczeniu, ale mięso musisz przynieść sam, dodatki są niedostosowane a wszyscy jedzą warzywa. Jeden z moich mięsożernych znajomych bardzo negatywnie reaguje na widok warzyw. Czy to jest miło spędzony czas? W zależności od ludzi, napewno w większości przypadków tak, jednak mógłby być lepszy, mógłby być bardziej konfortowy.
Nie chodzi o sprawiedliwość, jej nigdy nie było nigdy nie będzie. I na pewno nie jest sprawiedliwe staranie się o powiększenie liczby kobiet w IT. Odgórny przydział miejsc na konferencji dla kobiet nie jest sprawiedliwy i będzie zawsze źle odbierany. Nie jest sprawiedliwa zniżka dla kobiet. Ale nie jest też sprawiedliwe niższe wynagrodzenie dla kobiet, czy trudniejszy dostęp do konferencji. Nie chodzi o równość, myślę że tutaj nawet nie trzeba rozwijać myśli. Chodzi o różnorodność, chodzi o przyznanie że jest to coś czego chcemy i powolna zmiana myślenia, prowadząca do stwierdzenia że nie jest to nic strasznego. Powolna zmiana, tak aby nie zaburzać plemienności, tak aby nie stwarzać zagrożenia obecnemu zastałemu myśleniu, tak aby nie wywoływać wojen.
Każda dyskusja która się odbywa na ten temat, jest wskazana. Jeśli się nic nie mówi i zamiata problem pod dywan, zaczyna się niewygodnie chodzić, jednak problemu nie ma.
Za każdym razem gdy podnosi się taka dyskusja chciałbym coś powiedzieć, coś co sprawi że będzie lepiej, że takie dyskusje nie beda miały sensu i celu bo nie będzie już problemu. Za każdym też razem zastanawiam się dlaczego żadna dziewczyna się nie wypowiada. Dlaczego nie robię tego ja, skoro bym chciała?
Moje postrzeganie świata jest zaburzone, jest moje. Dla mnie problem istnieje, śmierć przez tysiąc skaleczeń papierem jest prawdziwa. Jeden głupi tekst 'a programowałaś już coś wcześniej?' nie boli. Jendak dziesiątki takich tekstów budują negatywne podejście do grupy większościowej i założenie z mojej strony że poziom trudności jest wyższy.
Dziesiątki tekstów powodują niechęć. Brak motywacji do działania. Do przekazywania wiedzy. Do uczenia się. Do posiadania zdania które z dużym prawdopodobieństwem będzie zignorowane.
Przez moje postrzeganie świata jestem niewłaściwą osobą do stawania do tej bitwy. Przez ilość skaleczeń nie chcę przyjmować kolejnych z premedytacją.
A jednak zebrałam się w sobie i napisałam ten post. Bo uważam że:
Każda próba zwiększenia różnorodności jest dobra, bo wywołuje kontrowersje i dyskusję.
Komentarze
Prześlij komentarz